wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 2

Cato

Cholera jasna. Przekląłem kolejny raz w myślach. Znów chybiłem. Manekin stał niewzruszony tępo patrząc się w podłogę. Chciałem zbić mu z twarzy ten wyszyty uśmieszek. W furii rzuciłem nożem jeszcze raz. Tym razem trafił w sam środek serca. 
-Trafiony zatopiony powiedziałem sam do siebie i uśmiechnąłem się w myślach. Zdążyłem obejrzeć się za siebie gdy zobaczyłem znajomą sylwetkę, z jasnymi włosami zmierzającą w moja stronę. Tak, Alice była śliczna ale miała zły charakter. Za ta dziewczynę skoczyłbym nawet w ogień. Złożyłem na jej malinowych ustach namiętny pocałunek. Wtuliłem się w jej ciało tracąc resztki rozumu. Pachniała lasem. Pewnie znów tam poszła bez pozwolenia. Była ryzykantką. To w niej kochałem.  Skończyliśmy się całować dopiero wówczas kiedy Vivia, nasza trenerka warknęła na nas żebyśmy się przyłożyli do treningu. Alice nic sobie z tego nie zrobiła, nawet nie kiwnęła palcem. Nadal chciała skradać mi długie, pełne namiętności pocałunki jednak przerwałem tą chwilę. Na arenie i tak bym dał rade ale jednak trening jeszcze nikomu nie zaszkodził. Podszedłem do sektora w którym były metalowe miecze. Chwyciłem jeden z nich. Trenerka mówiła mi jak prawidłowo trzymać ręce, dobrą postawę ciała oraz co zrobić gdy przeciwnik zaskoczy nas od tylu. Doskonale to wiedziałem jednak doświadczenia nigdy dość. To właśnie wtedy postanowiłem się zgłosić na ochotnika na Igrzyska. Nic mnie tu nie trzyma prócz Alice i gdybym wygrał zapewniłbym nam dostatnie życie. Do dożynek zostało już tylko 11 dni. Nie całe dwa tygodnie. Alice zajęła stanowisko z toporem. Rzucała jak prawdziwa mistrzyni. Z dumą na to patrzyłem. Nagle drzwi otworzyły się a do środka budynku weszła niska dziewczyna. Kruczoczarne długie włosy zebrała w kucyka a gdyby mogła zabić spojrzeniem z pewnością padlibyśmy tu jak muchy. Wdała się w głośną dyskusje z Vivią i po chwili obie skierowały się do oddzielnego prywatnego sektora. Zapragnąłem zobaczyć jej trening. Byłem ciekawy jakie to chude ciało skrywa umiejętności. Cicho podążyłem za nimi. Nie mogły mnie zobaczyć inaczej byłbym ugotowany. Weszły do drzwi z wygrawerowaną 3. Lekko skrzypnęły gdy je za sobą zamknąłem i już po chwili stałem za szyba i patrzyłem na zmagania dziewczyny. Vivia coś do niej mówiła ale widać było że nie była ją zainteresowana w ogóle. Z utęsknieniem patrzyła na połyskujące noże. Chciała je chwycić w ręce i rzucić. Czułem to. Za szybą nie słyszałem ani nie widziałem też za dobrze. Zwykle zostawiłbym je i poszedł ale byłem bardzo ciekawy co skrywa tajemnicza dziewczyna. Trenerka po chwili wyszła zostawiając dziewczynę sama i to był odpowiedni moment dla mnie żeby tam wejść. Poczułem się jak włamywacz ale w słusznej sprawie. Nie mogłem nie wykorzystać takiej okazji. Po cichu wślizgnąłem się do pomieszczenia. Panowała tam głucha cisza niekiedy przedzierająca świstem rzucania nożami.  Dziewczyna była bardzo skupiona. Za każdym razem trafiała prosto w serce. Jeszcze jeden ruch a wystraszę ja tak ze odechce jej się tu przychodzić. Zaśmiałem się podle w myślach. Jeszcze jeden mały krok i ... Całkowity zbieg okoliczności sprawił ze siedem noży przygwoździło mnie do ściany. Dziewczyna rzucała tyłem i wyglądało to tak jakby miała oczy dookoła głowy! . Ciągle się nie odwróciła, chyba nie chciała żebym widział jej twarz. 
 - co ty tu do cholery robisz? Jak mnie tu znalazłeś ? To prywatna sala! - syknęła przeraźliwe. Jej głos był ostry jak brzytwa. Nie było w niej choć krzty radości. Przestępowała z nogi na nogę. 
 - Nie tylko ty tu ćwiczysz skarbie - powiedziałem wyzywająco. Chciałem ja trochę podręczyć jednak moje starania runęły. Wtedy odwróciła głowę w moja stronę. W jej ciemnych oczach żarzyły się iskierki gniewu.
 - Chętnie potraktowałabym  nożem tą twoją twarzyczkę, ale szkoda mi go.- powiedziała groźnie i zbliżyła się jeszcze bardziej w moją stronę. Szepnęła mi do ucha ; 
- Lepiej ze mną nie zadzieraj chłoptasiu, dobrze ? To się może złe dla ciebie skończyć.- obróciła się na pięcie. 
 Stłumiłem ziew 
- Och, nie bądź niemiła. Chciałem się tylko zaprzyjaźnić. 
-To naucz się ze nie wolno nikomu ufać. A teraz zjeżdżaj, nie mam czasu na pogawędki z lalusiami. 
 -khm- odchrząknąłem. -tylko jak mam się wydostać? Wskazałem na swoje ręce które były przygwożdżone do ściany. Na to dziewczyna zaśmiała się. Nie wiedziałam co to miało oznaczać.
 -Taki mądry a nawet się uwolnić nie umie...  - mówiła dziewczyna cały czas się śmiejąc.
 Wkurzyłem się wtedy. Nie dałem po sobie tego poznać ale wybuchnąłem dopiero kiedy mnie uwolniła. Wtedy chwyciłem ja za nadgarstki, i przygwoździłem swoim ciałem do podłogi. 
- I kto teraz jest górą Hm? - powiedziałem 
- Puść mnie kretynie, po zacznę piszczeć!!
- Ooo taka dzielna dziewczyna a będzie piszczeć? -To ją na chwilę ostudziło- po za tym teraz mam Cię puścić? Skoro ty nie chciałaś puścić mnie? 
 -Może tak nie skarbie co? Bo z tego co mi wiadomo to jeszcze jestem singlem!  ... Zapragnąłem ją pocałować. Leżała tak bezbronne na podłodze. W oczach nadal widać było jej nienawiść do mnie. Wtedy się otrząsłem. W końcu to mój wróg.  Postanowiłem zasiać w niej strach.
-  Teraz ty mnie posłuchaj. Lepiej się miej na baczności skarbie bo nigdy nie wiadomo co ci się może zdarzyć. Wiedz że jeśli mi podpadniesz, możesz już nie wrócić do domu. - powiedziałem schodząc z niej 
-to ma być groźba ? - Zapytała gdy byłem przy drzwiach  
-może .. Powiedziałem wychodząc. 
- kretyn..  - usłyszałem gdy byłem przy drzwiach na to tylko pokazałem jej mój najlepszy uśmiech .
- Słyszałem to kotku, widzimy się niedługo. - Powiedziałem żeby jeszcze raz ją wkurzyć.

Tak ja obiecałam kolejny rozdział ;) Liczę że wam się spodoba :D

poniedziałek, 20 stycznia 2014

;cc

Hej, Wiem że was zawiodłam ale przez ten miesiąc się tyle działo że nie miałam czasu przysiąść do komputera i napisać coś sensownego :( Mam nadzieję że ktoś nadal będzie czytał to opowiadanie. Jeszcze raz przepraszam a nowy rozdział pojawi się już jutro :D